Elektrostatyka - rzecz o której nie można zapominać...

Witam po raz kolejny.

Postanowiłem dziś opisać ciekawy przypadek podczas którego poległ był w służbie nauki, od lat dzielnie mi służący, wykonany przez moich  "Padawanów" zasilacz laboratoryjny.
Urządzenie zacnie mi służyło aż do wczoraj, kiedy to podczas testowania elementów nowego projektu zwiazanego z generowaniem wysokich napięć statycznych, zgineło na polu badań rażone delikatną iskrą, która zechciała przeskoczyć pomiędzy moim palcem wskazującym a przyciskiem wyłączającym napięcie wyjściowe.
Zapewne nic by złego się nie stało, gdyby zasilacz był prostej budowy z analogową regulacją. Niestety część sterująca była oparta o mikrokontroler z odrobiną układów peryferyjnych i to właśnie ów mikrokotroler uległ uszkodzeniu jak łatwo się domyślić. W sumie nie warto by o tym pisać, gdyby nie dość ważne wnioski i nauka jaką można wyciągnąć z tego co się stało.
Otóż co następuje i co warto zapamiętać:

• do testowania układów mogących generować silne zakłócenia lub impulsy napięciowe warto stosować urządzenia jak najprostszej budowy, bo trudniej je uszkodzić, a ewentualne naprawy są proste i tanie.
• obowiązkowo stosować wszelkie konieczne oraz dostępne zabezpieczenia:
  • uziemianie i wykonywanie niezbędnych połączeń wyrównawczych - ekwipotencjalnych...
  • umieszczanie wrażliwych układów wewnątrz obudów ekranowanych (rodzaj "klatki Faraday-a") dzięki czemu nie będą gromadziły ładunków elektrycznych mogacych je uszkodzić...

Ot i znowu potwierdziło się powiedzenie, że nie ma wydarzenia, które by nie niosło ze sobą odrobiny nauki ... Zatem pozdrawiam z mojej pracowni i kończę na dziś dzień :o)